Daani Daani
906
BLOG

Klucz do zrozumienia pana prezesa PIS-u z 94r

Daani Daani Polityka Obserwuj notkę 14

http://frizona.pl/threads/4008-My-Wywiad-Teresy-Tora%C5%84skiej-z-Jaros%C5%82awem-Kaczy%C5%84skim-z-1994-roku

/Ten link wyzej już ma inna zawartosc,jednak sprawdzilam : w ksiażce "MY" /wywiady z kilkoma wpływowymi politykami III RP okresu transformacji komunizmu w postkomunizm-wszystko sie zgadza. To sa wypowiedzi pana prezesa PIS, Jaroslawa Kaczynskiego./Dodane 09-2014/

Fundamentalne fragmenty wywiadu Teresy Toranskiej z Jaroslawem Kaczynskim z 94r.:

Aktorzy zarania- III RP, -Pan prezes Porozumienia Centrum walczy z liberalami;- Walesa do wziecia przez dawnych solidarnosciowcow- wpychany w objecia liberalow,gdzie przebywa do dzisiaj; - Korumpowanie tzw. solidarnosciowcow;- Dlaczego pan prezes tylko mowil o odebraniu majatkow ukradzionych spoleczenstwu przez nomenklature partyjna?; -Dlaczego Macierewicz nie ujawnil calej listy agentury komunistycznej ?/Korwin Mikke zarzuca mu to, ze ujawnil "nieczynnych",a zostawil w spokoju "aktywnych"w nowej rzeczywistosci,co mialo spowodowac dalsze rozgrabianie Polski; -Dlaczego pan prezes tak ciagnal do Unii Mazowieckiego i Balcerowicza?

A dzis Zbigniew Ziobro lider Solidarnej Polski apeluje / na pdst.inf.wp.pl/ o ujawnienie i zaprzestanie  tajnej koalicji PO-PISu w sprawie elektrowni atomowych, co uzaleznic ma Polske wg niego jeszcze bardziej od dostaw z Rosji, a mamy wlasne zasoby lupkow itp...

"Klucz do zrozumienia terazniejszosci znajduje sie w przeszlosci."

JKaczynski w 94r /fragmenty/:

/.../Drugi przykład: w strajku majowym w 1988 r. było w stoczni paru inteligentów, m.in. Wyszkowski, Hall i Celiński, napisaliśmy dla potomności wspólny list-oświadczenie, podsumowujący naszą w nim obecność. Skończył się strajk- wyszliśmy, list wylądował w św. Brygidzie, przekazano go Wolnej Europie i co się okazało? Że do tego listu na pierwsze miejsce dopisał się Michnik. Był nie w stoczni, a w kościele, ale pal go diabli, niech będzie. On jednak zorganizował akcję, żeby do tego listu dopisało się jeszcze z 60 osób.

 Dlaczego? Bo skład tej pierwotnie podpisanej grupy był niestosowny z punktu widzenia ówczesnych potrzeb politycznych i nie mógł w Wolnej Europie pójść dokument, który wykazywał, że ci w strajku byli, a tamci nie byli. To także malutki przyczynek do tego, dlaczego jedni w 1989 r. mieli powszechną, międzynarodową nawet sławę, a inni byli zupełnie nieznani.,/.../ Dlatego powtarzam, dziewczyno, jak powstał rząd Mazowieckiego, dzięki mnie przecież, wszyscy bili brawo, a mnie zaczęto opluwać.
- Mazowiecki nie, Jarek.
- Mazowiecki przede wszystkim nie chciał mnie do rządu. On prawdopodobnie podejrzewał, że go będę nadzorował w imieniu Wałęsy. Dobrze się nawet stało, bo gdybym został ministrem, dużo gorzej bym chyba wylądował/.../- No właśnie, on bierze odpowiedzialność, czyli Wałęsa nie będzie mi tutaj podskakiwał. To było, droga Teresko, skierowane wyłącznie przeciw Wałęsie, uwierz mi, co swoim późniejszym zachowaniem wobec Wałęsy potwierdził. /.../ I drugą rzecz, którą powiedział następnego dnia, w expose rządowym, że wprowadzamy "grubą kreskę", czyli nie zmieniamy układu społecznego./.../ A potem, kiedy już do niego wszedłem, zaproponował mi cztery rzeczy, śmiechu warte, i słuchaj, one były tak dobrane, że gdybym ich nawet nie odrzucił, chociaż Mazowiecki wiedział, że odrzucę, to i tak bym nie dostał/.../ Jedyną rzeczą, którą bym dostał, rzeczywiście dostał, ale po to, bym się ośmieszył i żeby ludzie na wspomnienie mego nazwiska pękali ze śmiechu, to było stanowisko szefa (śmiech) cen... (chichot).
- Czego? Cenzury.
- Przecież miało nie być.
- Ale jeszcze długo była, bo Mazowiecki wcale nie palił się jej znosić. Pozostałe trzy rzeczy też były zupełnie idiotyczne, całkiem nieważne, jakiś wojewoda elbląski, zastępca szefa czegoś tam, jakiejś prokuratury, nie ukrywam, że oceniałem się wyżej.

 Ale w gruncie rzeczy to, co on mi zaproponuje, nie miało dla mnie żadnego praktycznego znaczenia, natomiast znaczenie miało co innego. Mianowicie, że on rozpoczął wojnę z Wałęsą./.../ Wcześniej Mazowiecki starał się pomniejszać Wałęsę, unikać go, nie informować, izolować w Gdańsku i dopiero wtedy Wałęsa mianował mnie naczelnym redaktorem Tygodnika "Solidarność". Mazowiecki się wściekł, na mnie oczywiście, rozumiesz? Jakiegoś szału dostał na moim punkcie./.../

 Obie sekretarki premiera były poprzednio sekretarkami Rakowskiego, Messnera, a może i Jaruzelskiego, maszynistki to samo. Mało tego, spotykam Kuczyńskiego, który faktycznymi wpływami przewyższył chyba potem Ambroziaka, chociaż formalnie był tylko wiceministrem i szefem doradców premiera. Pytam go: kogo ty tam masz u siebie, jakich doradców wziąłeś? A on mi odpowiada: no, jak to kogo? tych samych, co byli. Pytam go jeszcze: znaczy tych samych, co miał Rakowski, Messner, Jaruzelski? A on normalnie: dokładnie tych samych.
Tam, Teresa, ani jednego człowieka nie zmieniono./.../  Trzecim źródłem frustracji, olbrzymim źródłem, stało się uwłaszczenie nomenklatury, te okropne prywatne spółki nomenklaturowe, których od sierpnia 1988 r. tysiące powstało w państwowych fabrykach i które dalej bezczelnie rozrastały się przez pączkowanie, żerując na majątku ukradzionym państwu. Ja na każdym spotkaniu z wyborcami spotykałem się z atakami furii./.../ I było to żądanie, które mogło być zaspokojone.
- Jak?
Powiedzieć im: panowie, zapłaciliście za ten przywłaszczony majątek? jak zapłaciliście - w porządku, jak nie - do tego i tego terminu uzupełniacie, a jak nie uzupełnicie - to przepada.
- A można go było wycenić?
- Można, można, nie trzeba żadnej nadzwyczajności, żeby stwierdzić, co warte jest 10 min, a co miliard. Tylko, widzisz, u nas jak jeden rzuca pomysł, to drugi od razu krzyczy, że jest on niemożliwy do przeprowadzenia./.../ Już wtedy - według mnie - istniała obawa, że w wyborach powszechnych, przy tym stopniu apatii społecznej i przy tej sile finansowej, którą reprezentowała socjaldemokracja postkomunistyczna, wygrają oni któreś kolejne wybory parlamentarne i znowu przejmą władzę polityczną. Dlaczego? Oni mieli 10 razy więcej pieniędzy niż wszystkie inne ugrupowania razem wzięte.

 Ukradli część majątku PZPR-u, część majątku "Solidarności", nachapali się w aferach: spirytusowej, rublowej, papierosowej, Iglopolu, Hortex-u, "Społem", tych afer były setki, dysponowali więc gigantycznym kapitałem i praktycznie rządzili, za nic jednak nie odpowiadając, bo całe niezadowolenie społeczne spływało na głowę "Solidarności"./.../. Ale zachowana została hierarchia społeczna wytworzona w komunizmie, zachowany został dostęp do środków produkcji, zdobyty przez pewne warstwy w komunizmie, a przede wszystkim do pieniądza i ten stary układ zaczął wchłaniać i w niemałej części wchłonął "solidarnościową" elitę. Najpierw jej górę - rząd Mazowieckiego./.../ W drugim etapie nastąpiło wchłanianie "solidarnościowców" na niższych szczeblach władzy, w województwach. Nasi wybitni działacze - nie wszyscy, oczywiście, ale w swojej masie - zostali najpierw wchłonięci przez stary układ, a potem skorumpowani. Korupcja w Polsce rosła, a rosła dlatego, że w tym niemerytorycznym, korupcyjnym układzie uczestniczyła "solidarnościowa" elita./-neosolidarnosciowa-z Komitetow przy Wal,esie z 89 ,a nie z wyborow w zwiazku „S” zgodnie ze statutem 1 Komisji Krajowej z 80r-moje/.Bo było tak, że decydujący układ regulacyjny, czyli układ finansowy, układ bankowy, pozostał w rękach komunistów i oni wiedzieli, że jak nie dadzą kredytu elicie "Solidarności", tym mocnym z "Solidarności",

 to ta elita chwyci ich za gardło, więc dawali.

Słabych dławili, rozbijali, a mocnym dawali i dzięki temu reszta społeczeństwa została z układu wolnorynkowego, jaki wprowadzono - wyeliminowana. /.../

 Nie da się na starej, totalitarnej strukturze zbudować społeczeństwa demokratycznego, nowego państwa, bo nie da się poprzez nieograniczony w gruncie rzeczy rozwój tamtej patologii zbudować czegoś zdrowego./.../

 Balcerowicz też płakał, że nie może się dostać do Mazowieckiego tygodniami, nie może od niego wydobyć decyzji i skazany jest na pośrednictwo Kuczyńskiego i Ambroziaka./.../ Ja jeszcze w lecie 1990 roku mówiłem: proponujemy utrzymanie premierostwa Mazowieckiego, chociaż uważałem, że premierem jest do niczego./.../ Najpierw - co było nieporęczne? Nieporęczna w istocie od początku była "Solidarność". Ty mi możesz wierzyć lub nie, ale ja już w 1981 r. dobrze o tym wiedziałem. Żartowałem wtedy, że nawet gdybym nie był pełnomocnikiem Moskwy, a musiał tutaj rządzić,

 to bym z "Solidarnością" jakoś się rozprawił,bo razem z nią rządzić by się nie dało. Ponieważ ten monstrualny ruch ze względu na swój charakter i konstrukcję, także organizacyjną, do demokracji się nie nadawał.Oparty był na strukturze przedsiębiorstwa, a wyrażał w istocie ambicje polityczne, co jest klasyczną cechą komunizmu, oraz był z samego założenia, w swoich intencjach ruchem wszechogarniającym, czyli źle tolerującym jakikolwiek pluralizm.

 Poza tym reprezentował sposób widzenia rzeczywistości zupełnie nie przystający do gospodarki wolnorynkowej.

Trzeba więc było coś z nim zrobić, jakoś go podzielić, uporządkować. Bo zapewniam cię, gdyby w 1989 r. "Solidarność" miała siłę z 1981, to w ogóle żadnego normalnego mechanizmu demokratycznego w Polsce by się nie zbudowało, /.../

 Drugą zaś nieporęcznością był Wałęsa.
TT- Bo chciał być prezydentem?

/.../ Widziałem, jak się przymierza do tej prezydentury, zastanawia, jaką rozgrywkę przygotować na sali sejmowej, nawet Jaruzelskiemu powiedział w którymś momencie, że "to ja powinienem zostać prezydentem, a nie pan".

 Był zły, gdy nie u-zyskał niczyjego poparcia, mojego zresztą także nie.

 Chyba źle się stało, teraz myślę, że trzeba było już wtedy/go/ zaatakować, ale zdawało mi się, iż nie ma szans./.../ .

/.../. Poza tym Wałęsa przez znaczną część, nie większościową, ale najbardziej zaangażowaną część społeczeństwa, która groziła buntem, był postrzegany jako ten, który potrafi tu rozwiązać wszystkie trudne problemy. / Tym bardziej że mówił to facet o wzięciu światowym, światowej sławie, przyjmowany przez wszystkie liczące się głowy państw, owacyjnie witany w Kongresie Amerykańskim. Jaki rząd miał przy nim szansę? Żaden! Żadna władza nie była w stanie mu się przeciwstawić. Wałęsa prezydenturę zdobyłby i tak. Gdyby nie udało się legalnie, to drogą puczu, autentycznego puczu.
/.../ Te masy, wtedy w 1990 r., były potwornie zgorzkniałe i brakowało im tylko przywódcy, który ich krzywdę wyartykułuje. Obawialiśmy się, że Wałęsa stanie na ich czele - taki wariant też wtedy rozpatrywaliśmy między sobą, uznając, iż jest najczarniejszym scenariuszem tamtej sytuacji - że zdobędzie władzę w drodze puczu i przez okoliczności, w których ją zdobędzie, jego władza będzie poza jakąkolwiek kontrolą.

Doszło bowiem do tego, iż miał taką pozycję, że można go było albo zastrzelić, albo zrobić prezydentem. /.../ Zrobić go marszałkiem senatu, był pomysł.

 Albo zawrzeć z nim taką transakcję - za pośrednictwem biskupów, bo i ich w te gry wciągnięto - że jak on zrezygnuje, to i Mazowiecki zrezygnuje i na czele państwa postawi się kogoś trzeciego. Leszka Kołakowskiego na przykład, Turowicza albo Stelmachowskiego.- Skubiszewskiego, była propozycja..

/.../ Ja - nie ukrywam - chciałem ustrzelić dwie kaczki jednym nabojem.

 Po pierwsze: załatwić problem Wałęsy, bo tylko polityczny idiota mógł uważać, że problemu Wałęsy nie ma.

 A po drugie: odczarować go w oczach społeczeństwa/.../

Obóz Mazowieckiego i Geremka nie tylko kompletnie nie potrafił tego planu zrozumieć, ale w ogóle nie chciał przyjąć do świadomości, że istnieje./.../ Przestali myśleć i rzucili idiotyczną propozycję wyborów powszechnych.

 Potem Mazowiecki tłumaczył mi, że nie mogło stać się inaczej, bo był owczy pęd do demokracji, ludzie znali demokrację z telewizorów, a wybory prezydenckie we Francji czy w Stanach Zjednoczonych są powszechne. Takie tam gadanie, mógł postąpić inaczej. Narzucono więc nam powszechne wybory na prezydenta, Wałęsa pomysł podchwycił i co ja mogłem zrobić w tej sytuacji, no co?!/.../

TT - Poczekaj, dlaczego odmówiłeś w 1990 r.?
- Bo nie chciałem być premierem, szczerze nie chciałem, mogę ci przysiąc, że nie chciałem. Ja wtedy byłem bardzo mocno zmęczony. Głupio o tym mówić, bo jak człowiek sam wybrał sobie zawód polityka, to jego sprawa, niech się męczy. Ale ja w poprzednich latach ciężko pracowałem, jak nigdy w życiu./.../ Powiedziałem Wałęsie: ja nie, ale Olszewski. Olszewski był wypoczęty i w ogóle odporny jest na zmęczenie, potrafi siedzieć długo w nocy. Kiedy w rok później został premierem, pracował na pewno nie mniej niż Bielecki, albo niewiele mniej, za to nieporównanie więcej niż Mazowiecki, czego ja, nie wiem, ale chyba nie zdzierżyłbym - przynajmniej wtedy - fizycznie. Poza tym nie chciałem być premierem, bo wiedziałem, że mnie będą potwornie gryźć, niszczyć, że mnie by po prostu OKP rozszarpało i stale ośmieszało za każde zająknięcie w przemówieniu, za każdy błąd./.../ ! Leszek więc nie chciał być ani wicepremierem, ani ministrem sprawiedliwości w rządzie Bieleckiego, tylko chciał zostać przewodniczącym "Solidarności" i ja go - nie ukrywam - w tym zamyśle dość mocno popierałem./.../

TT - A "Solidarność" do czego była wam jeszcze potrzebna?

-/.../ Leszek nie sądził, że dokona cudu, ale sądził, że obroni związek przed próbą wejścia w politykę, że zracjonalizuje jego politykę i nie dopuści do przekształcenia go w ąuasi-partię polityczną. Leszek bowiem wiedział, że związek nie może odgrywać roli, którą odgrywał poprzednio i którą chciałby odgrywać, czyli podstawowej siły. On go chciał sprowadzić do roli sprawnie działającego związku zawodowego i chciał go w dalszym ciągu używać jako osłony reform./.../

 Bo był podsłuch.
- Czyj podsłuch?
No, Wachowskiego, wszyscy bali się Wachowskiego. W sumie, to niesamowite.
- Skąd wiedziałeś?
No, wiesz, ja już po kilku dniach urzędowania w Belwederze nabrałem do niego nieufności i powiedziałem Milczanowskiemu: słuchaj, sprawdź go, dla mnie to podejrzany facet. Milczanowski odpowiedział: dobrze, powołam specjalną grupę operacyjną. Po dwóch dniach, wychodząc od Wałęsy spotykam Wachowskiego, czekał na mnie na korytarzu i mówi: Jarek, co ty się wygłupiasz z tymi grupami operacyjnymi? dowiedział o powołaniu grupy, nie było dziwne, mogli go kumple z Urzędu Ochrony Państwa poinformować, bo ich tam miał, wszędzie zresztą miał kumpli, ale to, że wiedział, iż Milczanowski powołał ją z mojej inicjatywy
, było bardzo zastanawiające, bo oznaczałoby, że Milczanowski coś komuś zdradził./../
Wałęsa, gdzieś tak na początku lipca 1991 r., kiedy przyniesiono Wachowskiego w nocy do Belwederu, zalanego w trupa, w ogóle nieprzytomnego, powiedział mu: albo przestajesz pić, albo wylatujesz. Bo Wachowski pił i jak czasem zachodziłem do niego do gabinetu, bo na początku trochę z nim jeszcze próbowałem rozmawiać, to natychmiast otwierał lodówkę - miał w niej całą baterię najlepszych whisky, z których był bardzo dumny - i chciał, żeby z nim pić. Ja nie lubię whisky, tylko wino, więc nie piłem, a on pił whisky z coca colą, jak herbatę dosłownie./.../

 Widzisz, to jest choroba ambicjonalna całego tego pokolenia 1956, które przez lata utrzymało się w polityce. Wszystkich, łącznie z Janem Olszewskim. Oni mają straszliwe ambicje, ich drażnią cudze sukcesy, oni wściekają się, kiedy w jakiejś akcji są pominięci, obrażają się, gdy nie eksponuje się ich zasług. Geremek straszliwie chciał być premierem./.../ Bez względu na to, czy chciał mnie wtedy podpuścić, czy zaszantażować, że jak go nie poprę, to znaczy jestem, no, wiesz... kim, mnie było go żal. Żal, że tak bardzo chce być premierem i żal, iż wierzy, absolutnie irracjonalnie wierzy, że nim zostanie./.../

TT - Więc Olszewski.
- Z Olszewskim zaś było tak, że on kompletnie nie wierzył, iż zostanie premierem i był przekonany, że ja go rozgrywam tylko po to, by podbić stawkę dla siebie. Znaczy, że ja go w pewnym momencie sprzedam Bieleckiemu, za co PC w rządzie Bieleckiego dostanie - powiedzmy - siedmiu ministrów, a ja zostanę pierwszym wicepremierem./.../  A tu wewnątrz mojej partii uprawiano propagandę, że ja chcę Olszewskiego wykończyć, i on w to - sądzę - wierzył. Powiem ci więcej, ja Olszewskiego zrobiłem premierem wbrew sobie. - Jak to?
Bo ja wiedziałem, że on mnie prawdopodobnie wcześniej czy później zaatakuje. A wiedziałem stąd, że on był na mnie wściekły, iż nie zgodziłem się, by został szefem klubu parlamentarnego PC, zaraz po wyborach. Wprost mu powiedziałem, że się nie zgadzam i dodałem: szefem w mojej partii też nie zostaniesz. Bo i takie miał zamiary, o czym wiedziałem od Włodarczyka, który mi kiedyś, dużo wcześniej, w swojej głupocie politycznej powiedział bez ogródek: no, wie pan, my (czyli Komitety Obywatelskie, bo obaj tam wtedy działali) moglibyśmy być w PC, ale ja wtedy rozumiem, że Olszewski zostałby szefem PC.

Powiedziałem Olszewskiemu: nie zostaniesz szefem PC nie tylko dlatego, że się nie nadajesz i że nie ty tę partię stworzyłeś, ale także dlatego, że twoje przywództwo w partii oznaczałoby władzę całej tej grupy, którą ja oceniam całkowicie negatywnie.
- Jakiej grupy?
- Tej, co potem odeszła
: Hniedziewicz, Anusz, Kostarczyk.

 /.../ Być może on by został przewodniczącym, a ja jego urzędującym zastępcą, bo Olszewski przecież jest organicznie niezdolny do urzędowania./.../ . Olszewski był nas już pewny i wyobraź sobie taką scenę: siedzą moi koledzy z PC w ławkach sejmowych, mnie akurat nie było, zaziębiłem się i dwa dni leżałem w domu, Olszewski już zaczął przemawiać, za chwilę przedstawi skład rządu i nagle przychodzi do nich kartka, że przepraszamy bardzo, ale szefem URM-u będzie Włodarczyk.
- W jakim ty towarzystwie, Jarek, się obracasz!
Tak nas potraktować, to było zwykłe chamstwo. Mogliśmy wtedy postawić sprawę w ten sposób: albo szef URM-u będzie nasz, albo się wycofujemy i g... nas ten rząd obchodzi./.../ Po tym świństwie chciał się ze mną spotkać, natychmiast. Odmówiłem./.../

 Bowiem w sytuacji, która się wytworzyła, że nie mógł utrzymać całej władzy, że w gruncie rzeczy szeregu resortów w ogóle nie kontrolował, nie kontrolował MSZ-u, nie kontrolował telewizji, nie kontrolował ministerstwa finansów w istocie,on powinien był jak najszybciej dokonać głębokiego manewru w kierunku Unii Demokratycznej/Mazowiecki, Balcerowicz ,Geremek itd/, co mu wielokrotnie radziłem.
- Przecież mówiłeś, że z Unią - nigdy.

- Ja?
- No, ty. Także do mnie.

- Widocznie (śmiech) musiałem cię traktować jak ich agentkę. Słuchaj, moja droga, ja mam świadków, że ja chciałem z Unią już w grudniu. Chociaż, oczywiście, wolałem, by Unia weszła do koalicji w drugiej fazie./.../

 Poza tym - jak próbujesz przycisnąć go/Olszewskiego/ - to potrafi ci w żywe oczy wmawiać, że na przykład on nie ma nic wspólnego z frakcją partyjną w PC, choć ta frakcja bezustannie zbiera się w jego gabinecie i coś tam knuje.

 Takich sytuacji było bardzo wiele i ja nie ukrywam, że ten spór wewnątrzpartyjny ciągle naszym rozmowom towarzyszył. No, trudno, żebym się cieszył, iż mi ktoś partię rozbija w zamian za to, żeśmy go zrobili premierem. Za to, że ja go zrobiłem premierem, bo i tak można powiedzieć./..../ .

 A po drugie wiedziałem: że olszewicy moje ewentualne poparcie Unii wykorzystają przeciw mnie wewnątrz mojej partii. Będą mówić: o, to ten, który znowu chce z Unią, co dla członków PC było opcją niesłychanie trudną do zaakceptowania./.../

TT - Wtedy postanowiłeś skłócić Olszewskiego z prezydentem.

 No, wiesz, Olszewski taki głupi już nie jest, żeby nie wiedzieć, iż nie można na dwa fronty wojować. Sądziłem, że jak zacznie z prezydentem, będzie miększy na układ z Unią. /.../. Olszewski bowiem uważał, że największym zagrożeniem dla demokracji w Polsce jest Unia Demokratyczna, a ja uważałem, że prezydent /Walesa/. I do rozgrywki wybrałeś Parysa?
Nie, przy aferze z Parysem już było niemal po herbacie. Ja poparłem Parysa, bo z jednej strony uważałem, że nie należy go zdradzać, że polityka ustępstw wobec Belwederu do niczego dobrego nie prowadzi, rząd i tak diabli wezmą i będzie tylko kompromitacja; a z drugiej strony, wiedząc, że tzw. masy partyjne lubią mieć jasność kto jest kim, chciałem przed własną partią zademonstrować swoją twardość, że jestem człowiekiem twardym, który broni pewnych zasad, nie poświęca, jak Olszewski, z tchórzostwa kogoś, kto ma rację/.../.

 I zaczęli się obawiać /liberalowie Tuska-/, że znowu nie wejdą do rządu, a dla nich taka świadomość zawsze jest psychicznie bardzo trudna do zniesienia. Ta sytuacja zmuszała ich do dogadywania się ze wszystkimi. Zaczęli więc też dogadywać się z nami za pośrednictwem Rulewskiego. Z tym, że prawdopodobnie sądzili na początku, iż ta nasza "piątka" jest ważna, i dlatego zaakceptowali w niej obecność PC. Kiedy jednak w pewnym momencie zobaczyli, że w ZChN panuje kompletne rozprężenie, partia przeżywa moralny kryzys i jest niezwykle łatwym do ogrania partnerem
- przez Macierewicza, przypominam ci.
- Nie, Macierewicz zrobił to, co musiał zrobić, natomiast ZChN się zupełnie rozwaliło i gotowe było uznać przewagę tamtej koalicji, wyższość Unii, jej kierowniczą rolę. Więc jak Unia się w tym zorientowała, to doszła do wniosku, że może zrobić ten rząd bez nas.
- Kto się zorientował?
- Na pewno Geremek, choć inni na pewno też. Hali nam potem opisywał bardzo dramatyczną naradę, którą oni odbyli po kilkunastu godzinach negocjacji z nami. Mieli wrócić za 15 min.,
koniak już stał na stole, żeby opijać sukces.
- Kto przyniósł?
- Chrzanowski.
I mieliśmy spotkać się z nimi ponownie o pierwszej w nocy. Siedzimy i czekamy, mija pół godziny, godzina. Miny mieliśmy - nie ukrywam - nietęgie. /.../Że nasi członkowie powiedzą: o, ledwo upadł nasz premier i nasz minister spraw wewnętrznych, bo oni tak Olszewskiego i Macierewicza traktowali, a nasze kierownictwo od razu dogaduje się z Unią, która ich obaliła. /.../ Ja oczywiście, ze względu na swoją mocną pozycję w partii, w końcu bym ich przekonał, ale wiedziałem, że za plecami by szumieli./.../

 

Daani
O mnie Daani

http://www.glitter-graphics.com/download.php?file=1108/1108656tqvacxj4fs.gif&width=100&height=100 Cala Daani pietnastolatka- link        Pani Daani- Danka.Brali mnie tu / jestem na s24 od 2012r/ za malolate, ale do czasu az  ten i ow mi sie nie narazil. Wtedy sie zdziwil.Inni uwazali, ze jestem z najlepszego wywiadu swiata I trzeba mnie szpiegowac.Wszystko to z powodu laserowo punktowych diagnoz z glupia frant.Zniszczyli mi laptopa I dwa telefony trojanami I wirusami itp.Pisuje z UK.     O Polsce mysle stale i suwerennie..Nie do mnie z propaganda wszelkie politruki.Kazdy ma swoje oczy i dar wzroku.I pisalo sie troche o waszej propagandzie...Posiadam dodatkowy zmysl i trzecie oko:))Zatem, uwazac.. Pokaz mi swoich wrogow, a powiem ci wszystko!" -mowi maksyma rzymska. Ja nie zablokowalam przez 6 lat nikogo, bo uwazam,ze "Wolnosc daja ludzie wolni, a ci o duszy niewolnikow-knebel !":) Czasowo zablokowac musialam 4 blogerow, wszyscy zza Odry polskojezyczni..X2018.Jeden okreslil sie jako admin.Zablokowalam admina ;) Ktory portal zna taki przypadek?/Ouuu!/i dwie kobiety oraz jeszcze jednego  zza Odry blogera.Wczesniej mi zablokowano via Android dostep nie tylko do Salonu,ale i do innych portali , nie do wszystkich.Otoz po alarmie na Salonie, pierwsi oni sie zjawili z komentarzami wysoce nie na miejscu, nie fair, zwazywszy na to, ze nie moglam im  odpowiedziec, bo nie mam komputera i miec nie zamierzam, korzystalam z zablokowanego smartfonu.Pozniej ich wszystkich zbanowalam.Wczesniej z reguly z panami kulturalnie wymienialismy sie pogladami.Po zablokowaniu mi netu w smartfonie,o czym napisalam tu notke, wykazali w komentarzach uderzajace szyderstwo, furie,radoche, komentujac moj opis sprawy. Ps.Blogerow- panow odblokowalam jednak , po pozbyciu sie blokady dzieki specjaliscie od neta ./dodane 11-10-18/ Dolaczyl do zbanowanych 01-11-18 Stary Wiarus za kablowanie, o czym rozmawiamy na poczcie wewn.Kabli nie wpuszczam , wieku nie szanuje, formacji nie znam, podobno on jest z Antypodow.Na mapie? Zbanowali mnie i tacy, u ktorych nie postawilam nawet przecinka. "Prawdziwa cnota krytyk sie nie leka- mawial poeta, chyba ze ..."wilk w owczej skorze" obawia sie o swoja.../ skore...!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka